Antoni Macierewicz podtrzymuje, że elektrownia jądrowa w Bełchatowie może powstać. Pora w końcu przyznać: szanse na to, że tak się stanie, są naprawdę znikome. A że dojdzie do tego w odpowiednim krótkim czasie – wręcz zerowe.
– W ostatnich miesiącach było wiele dyskusji o tym, czy Bełchatów pozostanie centrum polskiej energetyki. Nie ma co do tego wątpliwości W miejsce oparcia na węglu brunatnym będzie to energetyka nuklearna – przemawiał podczas ostatniej wizyty w Bełchatowie Antoni Macierewicz, poseł PiS z okręgu piotrkowskiego.
Macierewicz nie potrafił jednak zdradzić szczegółów inwestycji. Tłumaczył, że przedstawi odpowiedni program działań, gdy będzie on przygotowany. A prace nad nim wciąż trwają. – Ta sprawa związana jest oczywiście z kwestią nowoczesnej struktury elektrowni nuklearnych i niezbędnych do tego rozwiązań związanych głównie z chłodzeniem. Problem jest badany bardzo dokładnie i zapewniam, ze zostanie rozwiązany, inaczej rząd nie podejmowałby uchwały, że to Bełchatów będzie jednym z trzech ośrodków elektrowni atomowych – zapewnia poseł.
Mrzonki o atomie
Problem w tym, że jest to mocno wątpliwe. Owszem, Bełchatów jest wskazany jako jedno z trzech miejsc rozważanych pod tego typu inwestycje, ale rząd podkreślał już, że pierwsze projekty będą zrealizowane na wybrzeżu.
Po drugie – pierwszy z sześciu bloków w Polsce miałby zostać oddany do użytku w 2033 r., Tego typu inwestycje niemal zawsze trwają jednak o wiele dłużej niż się planuje, a na ten moment nie ma nawet wybranej ostatecznej lokalizacji pod pierwszy projekt. 2033 r. zdaniem wielu ekspertów jest więc po prostu nierealny, a pierwszy blok mógłby powstać najwcześniej w drugiej połowie lat 30. Do tego czasu elektrownia w Bełchatowie będzie już zlikwidowana.
Po trzecie – w regionie bełchatowskim brakuje odpowiednich warunków środowiskowych. Co prawda istniejąca infrastruktura mogłaby zostać w jakimś stopniu wykorzystana, ale niewyobrażalnym do przeskoczenia problemem wydaje się być np. pozyskanie wystarczającej ilości wody do chłodzenia reaktorów.
Zbyt drogo, by budować
Nad możliwością powstania w regionie elektrowni jądrowej zastanawiają się też autorzy raportu „Zielona transformacja albo zapaść”, który poświęcony jest przyszłości Bełchatowa i tutejszego kompleksu energetycznego. Wnioski z niego płynące są podobne.
„Analizując kwestie technologiczne, jasno trzeba powiedzieć, że energetyka jądrowa nie jest przyszłościowym rozwiązaniem dla Bełchatowa. Wynika to z powodów ekonomicznych i instytucjonalnych. Energetyka jądrowa startowała w latach pięćdziesiątych XX w. pod hasłem: „zbyt tania, aby mierzyć jej zużycie”, ale od lat obowiązuje już hasło „zbyt droga, aby ją budować”. Jeśli zatem tego rodzaju obiekty w ogóle wejdą do eksploatacji ograniczonej ze względu na koszty wytwarzania, to nigdy nie uda się odzyskać środków na ich budowę. Poza tym obecnie realizowane, a ciągle nieskończone projekty inwestycyjne notują ponad trzykrotne przekroczenie nie tylko kosztorysów, ale i czasu budowy – do okresu co najmniej 15 lat, nie wliczając w to przynajmniej paroletniego okresu poprzedzającego rozpoczęcie budowy” – pisze w raporcie „Zielona transformacja albo zapaść” prof. dr hab. Andrzej Szablewski, dyrektor Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk.
Prof. Szablewski wyjaśnia, że problemy natury instytucjonalnej wynikają z braku zdolności zarówno na poziomie rządowym, jak i państwowych korporacji do przeprowadzenia tak gigantycznego i skomplikowanego programu inwestycyjnego. Według niego świadczy o tym wspomniany już fakt, że pomimo trwających już ponad dekadę dyskusji, koncepcja budowy bloków jądrowych ciągle jest praktycznie w tym samym punkcie wyjściowym. „Biorąc powyższe pod uwagę, można więc bez ryzyka popełnienia błędu przyjąć, że nawet jeśli rozpocznie się w kraju budowa bloków jądrowych, to blok dla Bełchatowa nie byłby budowany w pierwszej kolejności, a zatem z całą pewnością nie mógłby być zakończony do 2040 r., a więc długo po terminie wyczerpania się obecnie eksploatowanego zasobu węgla” – ocenia ekspert.
Raport stwierdza też, że podtrzymywanie mrzonek o odkrywce w Złoczewie (PGE wciąż formalnie ubiega się o koncesję), spowalnianie procesu odchodzenia od węgla i opowieści o budowie bloków jądrowych to połączenie, które doprowadzi do demotywowania lokalnych społeczności w zakresie podejmowania prac nad tworzeniem nowego, powęglowego ładu gospodarczego.