– Myślę, że najtrudniejsze będzie przekonanie mieszkańców, że ten proces jest nieuchronny. I że to nie będą rozwiązania narzucone, że to musi być wypracowane również oddolnie, musi być akceptacja i przekonanie, że wszyscy muszą się włączyć w ten proces – mówią o sprawiedliwej transformacji w Bełchatowie urzędnicy z Urzędu Marszałkowskiego w Łodzi.
Sprawiedliwa transformacja to jedna z największych wyzwań, przed jakim stoi urząd wojewódzki w Łodzi?
Roman Sasin, dyrektor biura planowania przestrzennego województwa łódzkiego w Łodzi: Terytorialny Plan Sprawiedliwej Transformacji to jedno z najważniejszych wyzwań. Wcześniej opracowaliśmy strategię dla województwa łódzkiego 2030 i tam pewne elementy już się znalazły. Teraz do 30 czerwca wykonaliśmy całą pracę związaną z TPST i przesłaliśmy projekt do Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej, który przekazał go dalej do Komisji Europejskiej. Mieliśmy teraz wakacje, więc po ich zakończeniu prace na pewno dalej ruszą. Jesteśmy jednym z trzech województw, w przypadku którego prace nad przekazaniem funduszy unijnych – około 2,5 mld euro – wciąż trwają. Trzy wcześniejsze regiony – Śląsk, Dolny Śląsk i Wielkopolska Wschodnia – są już jeden próg dalej niż województwo łódzkie, lubelskie i małopolskie.
Jaki obszar objęty jest planowanymi działaniami?
Roman Sasin: Obszar obejmuje 35 gmin, w tym wszystkie z powiatu bełchatowskiego i pajęczańskiego oraz pojedyncze z powiatów okolicznych.
Kawał regionu. Co będzie najtrudniejsze we wdrażaniu założeń, o ile projekt TPST zostanie zaakceptowany?
Anna Szymańska, kierownik regionalnego obserwatorium terytorialnego województwa łódzkiego, biuro planowania przestrzennego województwa łódzkiego w Łodzi: Myślę, że najtrudniejsze będzie przekonanie mieszkańców, że ten proces jest nieuchronny. I że to nie będą rozwiązania narzucone, że to musi być wypracowane również oddolnie, musi być akceptacja i przekonanie, że wszyscy muszą się włączyć w ten proces. Bo wiemy, że PGE to największy pracodawca w regionie, ale też największy płatnik podatku. To są bardzo znaczące wpływy dla jednostek samorządu terytorialnego z tego terenu, ale również wpływy w budżecie samorządu województwa. A skala zatrudnienia w tym kompleksie muszą – jeśli wliczymy elektrownię, kopalnię i spółki zależne – to ponad 13 000 osób. Musimy znaleźć dla nich takie rozwiązania, które pozwolą przejść ten proces w miarę delikatnie, żeby odnaleźli się w nowej rzeczywistości, żeby mogli mieć nowe źródła dochodu. Wiadomo, że będzie tam naturalny proces odejść, ale część pracowników, tych najmłodszych, musi się przebranżowić. Szukamy nadziei na rozwój regionu przede wszystkim w odnawialnych źródłach energii, bo to pozwala wykorzystać potencjał kadry, którą mamy. To są naprawdę wysokiej klasy specjaliści. Gro pracowników posiada wykształcenie średnie lub powyżej średniego, bardzo mało jest pracowników z wykształceniem podstawowym. To stwarza szansę na rozwój nowych działalności na tym terenie.
Jak sprawić, by te wszystkie zatrudnione osoby, ale i sami mieszkańcy czuli, że warto przeprowadzić transformację? Że to także szansa, a nie tylko zagrożenie?
Anna Szymańska: Myślę, że trzeba do nich wychodzić, rozmawiać z nimi, budować w ten sposób kapitał społeczny. Być może warto najpierw dotrzeć do władz samorządów, organizować warsztaty, które pokazywałyby, że są inne ścieżki rozwoju, a zarząd województwa dostrzega potencjał tego terenu w wielu aspektach. Przecież to będą tereny pokopalniane, które mogą być wykorzystywane w kierunku rozwoju turystyki, to są tereny inwestycyjne, które mogą przyciągać inwestorów z różnych dziedzin, to działania podejmowane ze strony województwa, mające lepiej skomunikować ten teren.
Trzeba też chyba sobie szczerze powiedzieć, że na koniec pewnie nie każdy będzie czuł się wygranym transformacji i nie stwierdzi, że dobrze się stało, że miała miejsce.
Anna Szymańska: Wydaje się jednak, że jesteśmy do niej zdecydowanie lepiej przygotowani niż to byłoby w przypadku przekształceń, które dotknęły bardzo mocno region łódzki, a które dotyczyły włókiennictwa, gdy ludzie zostali pozostawieni sami sobie. Tutaj myślimy wcześniej. Czyli dostrzegamy, jakie mogą być problemy związane z transformacją, ale dostrzegamy również, jakie mogą być szanse. I to podejście zostało odzwierciedlone w strategii rozwoju województwa, gdzie obszar ten nazwano obszarem Nowej Energii. Energii nie dosłownie, w sensie dosłownie przekształconej z konwencjonalnej na OZE, ale jako impuls rozwojowy dla przekształceń na wielu płaszczyznach.