Jeżeli Niemcy zrealizują ogłoszony cel nowej koalicji rządzącej, odejdą od węgla do 2030 r. W takiej sytuacji Polska będzie odpowiadała za 63% unijnej produkcji energii z „czarnego złota”.
Eksperci z think tanku Ember przyjrzeli się unijnemu miksowi energetycznemu po uwzględnieniu celów nowego rządu Niemiec. Największy emitent gazów cieplarnianych w Unii Europejskiej ma odejść od spalania węgla do 2030 r. – o osiem lat wcześniej niż do tej pory zakładano. Realizacja tego celu sprawi, że produkcja energii elektrycznej z węgla w UE spadnie w latach 2015-2030 aż o 83% – z 705 TWh do 118 TWh.
W 24 z 27 państw członkowskich łączna produkcja energii z węgla spadnie w tym okresie o 99%. Wyjątkiem będą Czechy, Bułgaria i Polska, gdzie produkcja zmniejszy się zaledwie o 42%. W 2030 r. ponad 95% energii z węgla produkowana będzie właśnie w tych krajach. Co więcej, za 63% odpowiadać będzie sama Polska.
W 2020 roku Polska wytwarzała 70% energii elektrycznej z węgla i odpowiadała za 30% produkcji w całej UE. Polska uruchomiła w
ostatnich latach kilka nowych elektrowni węglowych i odmówiła wstrzymania rozbudowy problematycznej kopalni węgla brunatnego Turów.
Polska i Bełchatów zostają w tyle
Sama elektrownia w Bełchatowie odpowiada za ponad 30 mln ton emisji dwutlenku węgla rocznie i jest największym trucicielem atmosfery w całej wspólnocie. W projekcie Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji zapisano, że bloki energetyczne w Bełchatowie zaczną być wygaszane w 2030 r. – a więc właśnie wtedy, gdy Niemcy chcą odejść od węgla już w całości. Wszystkie bloki w Bełchatowie mają być wykończone do 2036 r., a zakończenie eksploatacji złóż zaplanowano na rok 2038. Polski rząd deklaruje zaś, że odejdzie od węgla w 2049 r.
– Odejście Niemiec od węgla w 2030 roku sprawi, że Polska, Czechy i Bułgaria nie będą już miały się za kim ukryć. Reszta UE robi co trzeba jeśli chodzi o zmianę w kierunku czystej elektryczności w tej dekadzie. Ci, którzy pozostaną z tyłu, będą musieli skonfrontować się z wysokimi cenami energii, rosnącą presją wraz z coraz poważniejszymi skutkami kryzysu klimatycznego – przestrzega Charles Moore, szef think tanku Ember ds. Europy.