– Jeśli będziemy zmieniać system produkcji energii, rola planowania przestrzennego będzie zdecydowanie większa. Obecnie dostarczamy energię, przesyłając ją wielką infrastrukturą energetyczną i rozwozimy czynnik energetyczny do miejsca. W tej chwili będziemy budowali systemy, które energię produkują i powinny ją konsumować na miejscu. Zmiana tego modelu będzie wymagała innego spojrzenia na procesy lokalizacyjne. Region, który chce przejść z produkcji energii zcentralizowanej na rozproszoną, z małych źródeł, musi spojrzeć na to w sposób całościowy – mówi prof. Tadeusz Markowski, kierownik interdyscyplinarnego centrum studiów miejskich w Uniwersytecie Łódzkim.
Czy sprawiedliwa transformacja, transformacja energetyczna, może się udać bez odpowiedniego planowania przestrzennego?
Prof. Tadeusz Markowski, kierownik interdyscyplinarnego centrum studiów miejskich w Uniwersytecie Łódzkim: Nie może, bo planowanie przestrzenne jest niezbędnym elementem regulującym procesy w gospodarce rynkowej. Jest jego istotną częścią, decyduje o optymalizacji w długim okresie procesów społeczno-gospodarczych i lokalizacyjnych w przestrzeni.
A dlaczego jest tak ważne, by te różne procesy odpowiednio zgrać?
Dlatego, że ziemia jest dobrem ograniczonym, rzadkim. Jest mnóstwo konfliktów i interesów wokół naszej przestrzeni. Tylko dzięki temu, że potrafimy antycypować procesy przestrzenne, jesteśmy w stanie ograniczyć interesy indywidualne i korzyści krótkookresowe w imię interesów długookresowych. Dzięki temu możemy optymalizować przemieszczenia, zmniejszać poziomy emisji, regulować długość dróg, koszty pokonywania oporu przestrzeni. To wszystko łączy się z problematyką energetyczną, bo dobre rozmieszczenie aktywności w przestrzeni wpływa na zmniejszenie zużycia energii.
W najbliższych dekadach będzie miała miejsce transformacja regionu bełchatowskiego. Jakie wnioski się panu nasuwają w pierwszej kolejności, jakie zagrożenia dostrzega, gdy przygląda się temu z boku?
Jeśli będziemy zmieniać system produkcji energii, rola planowania przestrzennego będzie zdecydowanie większa. Obecnie dostarczamy energię, przesyłając ją wielką infrastrukturą energetyczną i rozwozimy czynnik energetyczny do miejsca. W tej chwili będziemy budowali systemy, które energię produkują i powinny ją konsumować na miejscu. Zmiana tego modelu będzie wymagała innego spojrzenia na procesy lokalizacyjne. Region, który chce przejść z produkcji energii zcentralizowanej na rozproszoną, z małych źródeł, musi spojrzeć na to w sposób całościowy. Rola planowania przestrzennego, która będzie antycypowała te procesy, jest szalenie ważne. Wspomnę choćby taką kwestię, jak powiązanie produkcji energii wiatrowej z fotowoltaiczną, gdzie będziemy musieli szukać synergii między systemami. Bo z reguły tak jest, że w dni słoneczne często nie ma produkcji energii wiatrowej, a energię wiatrową produkuje się w pochmurne dni czy w nocy. W tej sytuacji można wspólnie wykorzystać sieć energetyczną i zoptymalizować ją tak, by wszystko funkcjonowało we właściwy sposób i gwarantowało największe zużycie energii na miejscu. Trzeba to jednak w odpowiedni sposób zaplanować, uwzględniając aktualną technologię. To proces, który wymaga silnej współpracy planistów przestrzennych, technologów, specjalistów od energetyki… Jakoś nie widzę, żeby w tej chwili były większe próby podjęcia takiej współpracy. Młodzi architekci i urbaniści już się tym zajmują, robią pierwsze, małe prace dyplomowe, ale to są dopiero początki.
Jak zmienić ten stan rzeczy, by współpraca faktycznie miała miejsce?
Po pierwsze musi być dobry, prawny system w dziedzinie planowania przestrzennego. W tej chwili jest on szalenie ułomny. Rządy od wielu lat obiecują, że zostanie on zmieniony, ale niewiele się w tym zakresie dzieje. Spójrzmy na kwestię lokalizacji wiatraków – przedtem na podstawie interesów indywidualnych właściciela działki i wiatraka można było się dogadać i zdecydować o jego wystawieniu. Ponieważ wiatraki są uciążliwe ze względu na hałas, warunki krajobrazowe i inne odziaływania, zablokowano ich lokalizację, wprowadzając na poziomie krajowym ustawę, która reguluje odległość. A te rzeczy powinny być przecież określane w ramach planowania przestrzennego. Farmy wiatrowe powinny w odpowiednich miejscach, wybrane w najlepszy sposób, by dawać optymalną produkcję. Jeżeli teraz znowu ustawę zmienimy i postawimy na zabudowę, to pytanie, czy będzie to działało w ramach planowania przestrzennego. A raczej tak nie będzie. Bez zmiany regulacji stwierdzającej jednoznacznie, że nie ma działalności lokalizacyjnej bez decyzji planistycznej lub na podstawie planu, niewiele osiągniemy.
Udana transformacja ogranicza się do niwelowania szkód i zagrożeń, czy jest też realną szansą dla regionu?
Jest realną szansą na rozwój. Historia cywilizacji pokazuje, że niejednokrotnie zmienialiśmy trajektorię rozwoju i kluczowych czynników energetycznych: od stali, węgla, po obecne czynniki rozwojowe mieszczące się głównie w kapitale ludzkim, innowacjach, pomysłach. Myślę, że region może więc skorzystać, tylko musi wiedzieć, jaki nowoczesny czynnik będzie decydował w przyszłości o jego rozwoju. Jeżeli postawimy na zieloną energię, to już wiadomo, że technologie te potrzebują ogromnej wiedzy intelektualnej. Jeżeli zainwestujemy w tego typu procesy – a tak zrobili Chińczycy, co jest znakomitym przykładem – to możemy pomyśleć o takim wiodącym czynniku rozwojowym w kontekście Bełchatowa.
I wtedy korzyści mogą być nie tylko środowiskowe, ale także finansowe?
Oczywiście. O to głównie chodzi. Świat się kręci wokół pieniądza. Natomiast jeżeli te koszty środowiskowe nie są odpowiednio internalizowane, to potem obciążają następne pokolenia. Po to jest polityka państwa, polityka rządów, żeby te trajektorie rozwoju w długiej perspektywie były z korzyścią i ekonomiczną, i środowiskową, czyli zgodne z ideą zrównoważonego rozwoju.