– Trzeba uczciwie postawić sprawę: co mamy, z czego to wynika, jakie korzyści w przyszłości będą i co nas jeszcze czeka po drodze – mówi o transformacji w regionie bełchatowskim Izabela Warwas, kierownik katedry pracy i polityki społecznej na Uniwersytecie Łódzkim.
Transformacja energetyczna regionu bełchatowskiego to także transformacja społeczna?
Izabela Warwas, kierownik katedry pracy i polityki społecznej na Uniwersytecie Łódzkim: Oczywiście. Transformacja każdego rodzaju – a ta w szczególności – obejmuje wiele sfer i jest bardzo kompleksowym zagadnieniem. Dobra transformacja – czy spojrzymy na nią pod kątem bezpośrednio narażonej na konsekwencje załogi, czy całych regionów – jest bardzo związana z ludźmi, ze sferą społeczną.
Przy czym wydaje mi się, że cały czas istnieje szum informacyjny wokół tego, co w sferze transformacji się dzieje. O tym, że jest to złożone zagadnienie, że potrzebna jest rzetelna diagnoza, to właściwie mówić nie trzeba. Ale ludzi zainteresowanych tematem i ogólnie społeczeństwo należałoby poinformować o tym, z czym to się wiąże, przeprowadzić uczciwą debatę także na temat potencjalnie negatywnych konsekwencji, ale przede wszystkim opierając ją na pozytywach. Na tym, jakie korzyści będą miały organizacja, ludzie w niej zatrudnieni, ludzie mieszkający na danym obszarze i skąd wynika potrzeba transformacji. Myślę, że trzeba więc uczciwie postawić sprawę: co mamy, z czego to wynika, jakie korzyści w przyszłości będą i co nas jeszcze czeka po drodze.
Jak przekonywać ludzi, że te korzyści są realne, na wyciągnięcie ręki, a nie tylko czymś, co wmawia się, by doprowadzić do nieuniknionego, które tak naprawdę przyniesie więcej złego?
Komunikacja naukowa, komunikacja ze społeczeństwem, jest sztuką. Na pewno nie jest to proces łatwy. Polacy nie mają zaufania do różnorodnych źródeł, różnych interesariuszy całego procesu. Szczególnie nie mają zaufania do polityków. Myślę, że kluczową rolę do odegrania mają więc naukowcy, eksperci. Osoby, które posiadają wiedzę w danych obszarach, powinny roztoczyć całą tą układankę, powiedzieć szczerze i realnie, w jaką stronę idziemy. Oparcie całej narracji na aktualnych, rzetelnych wynikach naukowych, jest więc podstawą.
Ale bardzo ważną rzeczą jest to, by opierać taką kampanię społeczną na różnych kanałach i źródłach przekazu i angażować w to jak najwięcej podmiotów. Widzę tu bardzo ważną rolę dla organizacji pozarządowych, samorządowców czy różnego typu uczelni, bo przecież konsekwencje i potrzebne działania są w wielu sferach: społecznej, ekonomicznej, prawnej, ekologicznej, techniczno-technologicznej. Mam wrażenie, że ta do tej pory dość krótka, fragmentaryczna, zbita w ramy konsultacji rozmowa była podporządkowana dość mocno technologii i prowadzona technokratycznym językiem. Do ludzi trzeba przemawiać językiem prostszym, aby wyjaśnić złożoność zagadnienia, ale też nie przestraszyć – pokazać korzyści, pozytywy, konieczność podejmowanych działań.
Czyli potrzeba nie tylko energetyka, ale też trochę socjologa, psychologa, negocjatora.
Zdecydowanie. Uważam, że za taką kampanią społeczną powinna stać interdyscyplinarna drużyna. A działania powinny być systemowe. Z wiązek tych poszczególnych inicjatyw powinno się zbudować kompleksowe działanie oparte na tych interdyscyplinarnych aktorach i wykonywać to w sposób systematyczny. To musi być zmasowana akcja.