– Doświadczenia związane z transformacją wskazują, że proces tworzenia nowego ładu szacowny jest na co najmniej dwie dekady – mówi prof. dr hab. Andrzej Szablewski, dyrektor Instytutu Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk. Czy podobnie będzie w przypadku regionu bełchatowskiego?
Realnie patrząc – jak szybko można zamknąć elektrownię w Bełchatowie?
Prof. Andrzej Szablewski: Z uwagi na kluczowe znaczenie Bełchatowskiego Kompleksu Energetycznego dla funkcjonowania krajowego systemu energetycznego, tego rodzaju decyzja zapadnie na poziomie centralnym. Z perspektywy procesu transformacji obszaru bełchatowskiego znaczenie ma przede wszystkim fakt jej podjęcia oraz określenia terminu rozpoczęcia tego procesu i jego zakończenia, bo to otwiera drogę do ubiegania się o środki europejskie. Doświadczenia związane z transformacją obszarów podlegających restrukturyzacji likwidacyjnej potencjału produkcyjnego – stanowiącego podstawę dotychczasowego ładu gospodarczego – wskazują, że proces tworzenia nowego ładu szacowny jest na co najmniej dwie dekady. A zatem sukces tego procesu zależy – pomijając inne, niemniej ważne, czynniki – od jak najszybszego jego rozpoczęcia, bez czekania na informację, kiedy i w jakim tempie będą pojawiać się problemy związane z wygaszaniem kolejnych bloków i odpowiednio ograniczania wydobycia węgla.
Czy w tym kontekście podoba się Panu to, co zapisano w projekcie Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji?
TPST to koncert życzeń o trudnych do zweryfikowania dzisiaj możliwościach ich realizacji. Uważam, że jednym z bardzo ważnych, potencjalnych atutów Bełchatowa jest taki sposób zagospodarowania największej w Europie „dziury”, który uczyni to miejsce atrakcyjnym terenem do lokowania różnego rodzaju działalności gospodarczych. Wydaję się, że wzorem innych krajów, należałoby tu skorzystać z instytucji konkursu na najlepszą, kompleksową koncepcję zagospodarowania tego zagłębienia.
Jestem przekonany, że ogromna skala tego przedsięwzięcia może stać się ciekawym wyzwaniem i szansą dla firm specjalizujących się w znajdowaniu nowych, atrakcyjnych, także i kategoriach komercyjnych, funkcji dla obiektów poprzemysłowych, ułatwiając w ten proces odchodzenia obszaru bełchatowskiego od węglowego uzależnienia. Aby tak się stało, należałoby nadać temu konkursowi status międzynarodowego konkursu. Być może ideą takiego konkursu można zainteresować Komisję Europejską, dla której jego organizacja i finansowy udział byłby ważny w kontekście propagowania procesu odchodzenia od energetyki węglowej.
Jeśli nie węgiel, to co?
Jak rozumiem w pytaniu tym chodzi o dostępną alternatywę dla węgla w tzw. okresie przejściowym, czyli okresie, kiedy nie będzie jeszcze możliwe oparcie się tylko na źródłach nieemisyjnych. Proponowaną przez rząd i popieraną przez sektor alternatywę w postaci wielkoskalowych bloków jądrowych o mocy 1000 MW i więcej odrzucam z wielu powodów. W przypadku Bełchatowa dochodzi jeszcze jeden argument, a mianowicie brak możliwości zrealizowania tego przedsięwzięcia w okresie poprzedzającym moment wyczerpania zasobów węgla.
Do rozważenia pozostają obecnie dwa rozwiązania. Pierwsze, szeroko już stosowane na świecie, to budowa bloków gazowych charakteryzujących się mniejszą emisyjnością oraz możliwością wykorzystania w przyszłości sieci gazowej do transportu wodoru, w którym upatruje się kluczową w nieodległej przyszłości rolę w zapewnianiu stabilności zaopatrzenia w energię elektryczną w warunkach dominacji mniej lub bardziej niestabilnych OZE. Drugie, to rozwijająca się obecnie technologia małych – do 300 MW – generatorów, ale problemem jest tu także czas. Chodzi o to, że technologia ta osiągnie poziom umożliwiający jej skomercjalizowanie za co najmniej 10 lat. Oba te rozwiązania pozostają w ścisłym związku z pytaniem o zakres odchodzenia od energetyki scentralizowanej i przyszłej architektury całego systemu elektroenergetycznego.
Na ile przyszłością energetyki jest energetyka rozproszona i w jakim zakresie może ona pojawić się w regionie bełchatowskim?
W przypadku energetyki prognozowania kierunków jej rozwoju energetyki jest obciążone wysokim ryzykiem, na co wskazują liczne przykłady z kraju i zagranicy. W moim przekonaniu – biorąc pod uwagę dotychczasowe trendy rozwojowe oraz kierunki i tempo rozwoju technologii energetycznych – najlepszą, zarówno z punktu widzenia kosztów przejścia do energetyki bezemisyjnej, jak również zachowania bezpieczeństwa energetycznego, jest strategia wspieranie rozwoju energetyki rozproszonej.
W pierwszym przypadku chodzi o możliwość wykorzystania rozproszonego kapitału prywatnego. Poza szybko rozwijająca się fotowoltaiką obywatelską, już zaczyna się, także i w Polsce, rodzić zainteresowanie przemysłowych odbiorców energii elektrycznej, w tworzeniu własnych źródeł. Stąd też można zakładać, że wzorem innych krajów, będzie i u nas szybko zwiększała się liczba rynków lokalnych, o różnej skali i rosnącym stopniu samowystarczalności. W pierwszym okresie ich powstawania małe źródła gazowe czy jądrowe stanowiłby więc podstawę dla ich samowystarczalności, zapewniając niezbędną stabilizację dostaw energii elektrycznej.
Nie widzę powodów, aby tego rodzaju rynek czy mikrorynki nie mogły powstawać w regionie bełchatowskim, o ile tylko polityka państwa sprzyjać będzie rozwojowi sieci średnich, a zwłaszcza niskich napięć. Jak na razie brak takiej polityki staje się już teraz największą, potencjalną barierę dla rozwoju energetyki prosumenckiej. Tego rodzaju decentralizacja systemu elektroenergetycznego będzie miała także ważne znaczenie z punktu widzenia poprawy bezpieczeństwa energetycznego. Obecnie największym zagrożeniem dla tego bezpieczeństwa stają się ataki hakerskie, których najłatwiejszym celem są właśnie wielkie elektrownie i systemy.
Jak się uważa, ważnym elementem przyszłej architektury będzie także powstawanie wielkich ośrodków wytwarzania energii elektrycznej, przy wykorzystaniu energii solarnej i wiatrowej. Będą one powstawać tam, gdzie są najlepsze warunki do jej wytwarzania (tereny pustynne i akweny morskie). Dostęp do niej będzie możliwy dzięki albo jej przesyłaniu za pośrednictwem sieci przesyłowych – tam gdzie to możliwe i opłacalne, albo też – tam gdzie nie jest to możliwe lub opłacalne – użycie tej energii w miejscach jej wytwarzania do produkcji wodoru i jego transport do miejsc, gdzie byłby ponownie zamieniany w energię elektryczną.
To, co mówię o elektroenergetyce przyszłości, tak bardzo odbiega od dzisiejszych realiów jej działania, że może wydawać się czystą utopią. Dla tych, którzy tak myślą, a są w wieku powyżej 40 lat, proponuję rodzaj eksperymentu myślowego. Proszę przypomnieć sobie początki rozwoju telefonii komórkowej oraz internetu i wyobrazić sobie własną reakcję na przekazaną wówczas informację o ich dzisiejszej roli w wymiarze ekonomicznym, społecznym i kulturalnym.