– Na początku bardzo trudno jest przełamać myślenie o sobie, że jest się najlepszym, że jest się ekspertem. Ale później okazuje się, że dzięki współpracy z różnymi środowiskami możemy spoglądać na proces w zupełnie inny sposób. To powoduje, że powstają lepsze dokumenty i buduje się formuła zaufania pomiędzy różnymi środowiskami – mówi Maciej Sytek, który odpowiada za przygotowanie procesu sprawiedliwej transformacji w Wielkopolsce Wschodniej.
W projekcie Terytorialnego Planu Sprawiedliwej Transformacji dla woj. łódzkiego zapisano, że elektrownia PGE zostanie zamknięta w 2036 r., a pierwszy blok energetyczny w roku 2030. W Wielkopolsce Wschodniej, która również wykorzystuje w elektrowni węgiel brunatny, przygotowano o wiele bardziej ambitny plan, a 2030 r. ma być tym, gdy węgla w energetyce i ciepłownictwie nie będzie używać się już w ogóle.
Wielkopolska Wschodnia chce osiągnąć neutralność klimatyczną do 2040 r. Jak tego dokonać?
Maciej Sytek, prezes Agencji Rozwoju Regionalnego w Koninie i pełnomocnik Zarządu Województwa Wielkopolskiego ds. Restrukturyzacji Wielkopolski Wschodniej: Ciężką pracą (uśmiech). Ale myślę, że przede wszystkim dobrze przygotowanym planem. W toku badań nad planem sprawiedliwej transformacji okazało się, że jeśli w 2030 r. uda nam się odjeść od wydobycia i spalania węgla w energetyce i ciepłownictwie, to osiągniemy redukcję emisji o 90-95%. To spowodowało, że zaczęliśmy się zastanawiać, czy neutralności klimatycznej nie można osiągnąć szybciej, niż w magicznym 2050 r. Uznaliśmy, że jeżeli będziemy prowadzili równoczesne działania w wielu branżach do 2030 r., a po tym czasie w transporcie i innych branżach przemysłowych, to te kilka procent uda nam się zredukować właśnie tak, by w 2040 r. osiągnąć neutralność klimatyczną.
W tym wszystkim istotna jest też pewna perspektywa. Dla młodego człowieka, który dzisiaj ma 17, 18, 19 lat i wchodzi w dorosłe życie, perspektywa 20 lat jest w miarę rozsądną. Mówienie o 2040 r. daje mu więc pewną nadzieję i myślenie o tym, że ten region się zmienia. Że dzięki działaniom, które będziemy robili, można stworzyć fajne miejsce do życia. Wydaje mi się, że to nasze podejście jest głęboko przemyślane, że nie jest tylko zabiegiem PR-owym.
Domyślam się, że bardzo ważna jest komunikacja – by lokalna społeczność wiedziała, co się dzieje i dlaczego.
Staramy się oczywiście to wszystko komunikować. Naszym głównym kanałem komunikacji są grupy robocze, które składają się z przedstawicieli samorządów, NGO-sów, związków zawodowych. Wszyscy, którzy pracowali nad planem transformacji Wielkopolski Wschodniej, są dla nas pasem transmisyjnym do przekazywania tej informacji w dół, do swoich środowisk. Do tego dochodzą oczywiście media, także społecznościowe. Ale przede wszystkim stawiamy na bardzo daleko idącą transparentność. Wszystkie stworzone dokumenty są na naszych stronach internetowych, odbywają się konsultacje grup roboczych, ale i ze społecznością lokalną, Komisją Europejską, Bankiem Światowym. Wszyscy, którzy chcą, mogą konsultować projekty, by były one jeszcze lepsze.
I ta otwartość na współpracę oraz propozycje lokalnych środowisk jest kluczem do sukcesu?
Myślę, że tak. Na początku bardzo trudno jest przełamać myślenie o sobie, że jest się najlepszym, że jest się ekspertem. Ale później okazuje się, że dzięki współpracy z różnymi środowiskami możemy spoglądać na proces w zupełnie inny sposób. Że za bardzo nie przychodzi nam do głowy to, co przychodzi innym. To powoduje, że z jednej strony powstają lepsze dokumenty, a z drugiej buduje się pewna formuła zaufania pomiędzy różnymi środowiskami. A są to tak różne środowiska, jak na przykład związki zawodowe i górnicy walczący o swoje miejsca pracy i organizacje pozarządowe, które chcą zamknięcia kopalń. Te różne punkty widzenia i to, że ludzie mogą ze sobą rozmawiać, sprawia, że zaczynają siebie rozumieć i bardzo często zaczynają siebie wspierać.
Myślę, że to największe osiągnięcie tych dwóch lat pracy – różne środowiska skupiły się wokół tego procesu i stworzyły zupełnie inną jakość. To powoduje, że staliśmy się przykładowym regionem nie tylko w Polsce, ale i Europie.
Czyli wszystkie ręce na pokład – i naprawdę można?
Tak. Wszyscy, którzy chcą uczestniczyć w tym procesie, są mile widziani. Najważniejsze jest akceptować to, co ludzie mają do powiedzenia, starać się ich zrozumieć, ale z drugiej strony często trzeba także bronić swojego stanowiska. Dokumenty, które powstają, są więc wynikiem różnego rodzaju kompromisów. Kiedyś powiedziałem, że plan sprawiedliwej transformacji uda się wtedy, kiedy wszyscy będą umiarkowanie niezadowoleni. Pół żartem, pół serio, ale to prawda. Nie da się osiągnąć wszystkiego tylko po jednej stronie, bo wtedy ktoś jest przegrany.